Antykruchość w kreatywności

Praca w kreatywnych zawodach należy do najciekawszych, ale też – ze względu na intelektualny wysiłek i wygórowane oczekiwania innych – najtrudniejszy. Jednak jak utrzymuje Chris Jones, nawet najcięższy dzień z życia filmowca – z uwagi na otaczające go wyzwania - jest znacznie ciekawszy niż najprzyjemniejszy dzień pracy w innym zawodzie. Na tegorocznej edycji plenerów Film Spring Open Jacek Santorski poruszył bardzo ciekawą tematykę w swoim wykładzie pt. „Zarządzanie sobą w kreatywności”. Garść inspirujących myśli takich osobistości jak Nassim Taleb, Slavoj Žižek, Srikumar Rao czy Werner Herzog być może pomogą uporządkować twoje własne procesy myślowe.


Jacek Santorski w swoim wykładzie pt. „Zarządzanie sobą w kreatywności” podkreślił wartość aktywnej odpowiedzialności twórcy za własny rozwój, zamiast biernego reagowania na sytuacje kryzysowe. Santorski twierdzi, że choć optymizm jest konieczny dla powodzenia projektu to jednak nie należy z nim przesadzać. Podał przykłady ofiar pozytywnego myślenia, które tak bardzo się zainspirowały samą intencją, że zapomniały o pozytywnym… działaniu.

W trakcie wykładu psycholog przywołał również jeden z najpopularniejszych skryptów, którym ulegamy w życiu. W skład tzw. „trójkąta dramatycznego” wchodzą: ofiara, prześladowca i wybawiciel. I choć każdemu z nas zdarza się grać każdą z tych ról, to paradoksalnie najbardziej wyczerpująca jest ta ostatnia. Wykładowca przekonywał, że zamiast szukać winnego po jakimś niepowodzeniu lepiej jest zastanowić czego to doświadczenie może nauczyć na przyszłość. Na zabawnym przykładzie z pracy na budowie wyjaśnił różnice w odbiorze zwierzenia i obelgi. Warto również przysłuchać się tematowi energii osobistej.



Zagadnienie kreatywności i zarządzania nią jest interesujący również z tego powodu, że narosło wokół niego wiele szkodliwych mitów. Jednym z nich jest powiedzenie nawiązujące do idei św. Augustyna „Rób to co kochasz” (w domyśle reszta spraw poukłada się sama). Jeśli jednak poważnie planujesz karierę jako pisarz, muzyk czy filmowiec to podążanie za tą wskazówką może okazać się nie najlepszym wyborem. Występ na koncercie dla piosenkarza jest ogromną frajdą, ale to tylko wierzchołek jego obowiązków obejmujących: próby, przejazdy i spanie w hotelach, podtrzymywanie swojej obecności w mediach; a ceną jest mniejszy kontakt z bliskimi i utrata części sfery prywatnej.

Poleganie wyłącznie na swojej wierze w posiadany talent i w to, że (prędzej czy później) ktoś cię odkryje może sprawić, że będziesz czekać w nieskończoność. Ignorowanie realiów rynkowych pociąga za sobą ryzyko nie tylko problemów finansowych, ale i większą frustrację z powodu osiąganych rezultatów. W praktyce bardzo rzadko udaje się osiągnąć niezależność finansową polegając wyłącznie na wykonywanej twórczości. Praca zaś w niestabilnych warunkach może być w efekcie znacznie mniej twórcza, gdy okaże się że więcej uwagi będziesz poświęcać na łączenie końca z końcem.

Alex Soojung-Kim Pang w artykule „Are you creative? Then ‘Do What You Love’ is terrible advice” pisze, że wielu uznanych twórców nawet po publikacji swych dzieł do dzisiaj nie zrezygnowało ze swojej codziennej, niezwiązanej z pasją pracy. Mając stabilną i niezwiązaną z twórczością pracę znajdują czas na kreację wieczorami, w weekendy lub podczas urlopów. Autor podkreśla, że czekanie na inspirację jest również kontrproduktywne. Sekret polega na systematyczności, wtedy Muza sama znajdzie właściwą drogę.

Posiłkując się przykładami uznanych pisarzy takich jak John le Carré, Stephen King czy J.R.R. Tolkien autor pokazuje, że przeszli oni na pełnoetatowe oddanie się pasji dopiero wtedy, gdy ustabilizowali swoją pozycję na rynku. Znaleźli grupę oddanych fanów oraz dbającego o napływ nowych projektów agenta czy inny podmiot reprezentujący. Niektórzy wciąż pracują na „dwa stołki” ufając, jak pisze autor artykułu, raczej zaliczce na pakiet książek niż wszechświatowi.

Podobnego zdania jest również niemiecki reżyser Werner Herzog, który podkreśla że pięcie się po drabinie hierarchii w świecie filmu jest marnowaniem czasu. Od dyżurnego planu, przez asystenta, ciągnięcie kabli prędzej cię sfrustruje, jeśli masz większe ambicje. Herzog twierdzi, że zamiast czekać aż system sam sfinansuje twój projekt (i podyktuje warunki wykonania) lepiej jest samemu zacząć działać, choćby pracując jako taksówkarz, rzeźnik czy stróż w szpitalu. Oprócz zapewnienia bytu zbieranie doświadczeń z pierwszej ręki, wzorem Ernesta Hemingwaya czy Josepha Conrada, dostarczy znacznie więcej inspiracji dla twojej twórczości.

Nassim Nicholas Taleb ma doświadczenie w inwestycjach, ale jest też autorem poczytnych bestsellerów. W swej książce „Antykruchość. O rzeczach, którym służą wstrząsy” pisze o tym, że poleganie wyłącznie na jednym źródle dochodów we wciąż zmieniających się warunkach życia gospodarczego jest krótkowzroczne. Wbrew temu co nam się wydaje, nie jesteśmy w stanie kontrolować a tym bardziej przewidywać rozwoju technologicznego czy kryzysów gospodarczych. Ci, którzy są w stanie przetrwać różnego typu wstrząsy, a nawet się dzięki nim rozwijać, są jak „najsilniejszy gen” i takich Taleb nazywa antykruchymi.

Zdaniem Taleba ważnym aspektem jest opcjonalność, czyli gdy mamy możliwość (a nie konieczność) skorzystania z pewnej opcji. Jeśli ta opcja się sprawdzi, będziemy po stronie wygranych; jeśli nie, będziemy na neutralnym gruncie bo nie stracimy dużo. Przywiązanie się do pensji na stałym etacie może przy większym wstrząsie stać się punktem zapalnym dużego kryzysu, jeśli nie zdywersyfikujemy swoich źródeł dochodów. Dywersyfikacja działalności pozwala zatem zmniejszyć ryzyko.

Autorzy, artyści a nawet filozofowie mają się znacznie lepiej, jeśli stoi za nimi mała grupka oddanych wielbicieli, a nie duże grono sympatyków. Wspomina o wartości entuzjastycznie nastawionych i wpływowych zwolenników na przykładzie Wittgensteina i Russella. Dla wielu sobie współczesnych Wittgenstein uchodził za lunatyka, choć ich opinia i tak się nie liczyła. Posiadał za to grupkę oddanych wielbicieli, a obecni wśród nich Russell i J. M. Keynes byli bardzo wpływowi.

Taleb w swych tezach często odwraca kota do góry ogonem i twierdzi, że krytycy mogą nawet przysłużyć się do popularyzacji naszego dzieła. Wspomina, że w oczach swego ojca zyskał szacunek dopiero wtedy, gdy zyskał sobie wrogów. Krytycy mogą wręcz przysłużyć się do popularyzacji dzieła. Liczy się ich wysiłek do oczerniania kogoś, wystarczy więc by napisali z oburzeniem, że film jest przeceniany, by automatycznie wzbudzić większe zainteresowanie. Dla przeciwnego efektu wystarczy użyć słowa „niedoceniany”. Balzak wspominał jak aktorki płaciły dziennikarzom (często w naturze), by ci pisali pochlebne recenzje, ale te najchytrzejsze chciały by pisano o nich mniej przystępnie, wiedząc że to uczyni je bardziej interesującymi. Zakazane rzeczy przyciągają bardziej, a „Madame Bovary” czy „Kochanek Lady Chatterley” właśnie dzięki temu odniosły sukces sprzedaży. Zatem im więcej sekretu czynisz, tym więcej ludzi się o nim dowiaduje.

Paradoksy twórczych zawodów nie umknęły również nauczycielom ze wschodnich kultur. Srikumar Rao to twórca pionierskiego kursu „Kreatywność i doskonałość osobista” na uczelni Columbia Business School w Nowym Jorku oraz autor wydanej w Polsce książki „Jak działa szczęście. Klucz do radości w pracy i w życiu”. Rao, który pracował dla Warner Communications m.in. przy marketingu filmu „Egzorcysta”, zauważa że wiele nauk można uzyskać za darmo przez Internet, ale bez właściwego przewodnika równie łatwo pobłądzić. W swej prezentacji TED twierdzi, że masz wpływ na swoje działania, ale ich efekty są poza sferą twojego wpływu. Czasem więc planując osiągnąć zamierzony rezultat, okazuje się od odwrotny. Rao sugeruje, by zamiast skupiać się na efekcie, lepiej poświęcić uwagę na sam proces. Cel jest tylko kierunkiem, a nie nagrodą. Liczy się droga, proces. Jak mówi w wywiadzie: „Cierpienie zaczyna się wtedy, kiedy sami nazwiemy jakąś sytuację: tragiczną, złą. Dopóki tego nie zrobimy, nie cierpimy.”


Nieco odmienne podejście do szczęścia w pracy twórczej ma znany marksistowski filozof Slavoj Žižek, który jest również narratorem znakomitych dokumentów „Zboczona historia kina” oraz „Perwersyjny przewodnik po ideologiach”. Jego poglądy są kontrowersyjne. Žižek krytykuje systemy, religie, rządy, ale też posługując się psychoanalizą szuka w filmach ukrytego sensu. Žižek twierdzi, że dla naukowca czy artysty nie liczy się osiągnięcie stanu szczęścia, gdyż to właśnie proces zmagań twórczych jest najbardziej gratyfikujący. Człowiek potrzebuje myślenia o tym jak rozwiązać jakiś problem i dla takiego wyzwania będzie cierpiał z nieukrywaną przyjemnością. Poza tym warto pamiętać, że główna zasada scenariusza mówi: bez konfliktu nie ma historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz