Prewiz, remake, autoremake – czyli wciąż to samo od nowa

Podczas warsztatów Film Spring Open odbył się konkurs na najlepszy prewiz filmu fabularnego, czyli – dla nie znających terminu – szkicu mającego powstać filmu. Idea jest dość prosta i przypomina nieco montaż online/offline: zanim nakręcimy film na poważnie, możemy wcześniej nagrać go na próbę. Dzięki temu sprawdzimy na ile słowa ze scenariusza przekładają się na obrazy. Formuła ta pomaga zaoszczędzić pieniądze, gdy już dojdzie do produkcji tego szkicu. Oczywiście w Sieci padały negatywne komentarze: po co wydawać pieniądze na film, żeby nagrać go na brudno, skoro można go nakręcić od razu. Warto przypomnieć paru uznanych twórców, którzy  przechodzili dość podobny sprawdzian kreatywności realizując film na podstawie stworzonego wcześniej – choć w pełni profesjonalnych warunkach – zarysu fabuły.

Tak było chociażby z Michaelem Mannem. Jego telewizyjna wersja „Wydarzyło się w Los Angeles” przez czas emisji i budżet była mocno ograniczona. Jednak kiedy kilka lat później udało mu się zaangażować do współpracy Roberta De Niro i Ala Pacino, produkcja rozrosła się do epickich rozmiarów. „Gorączka” – choć zawiera wiele scen i dialogów dosłownie przeniesionych z telewizyjnego oryginału – stanowi jeden z najwybitniejszych filmów w swym gatunku. Widać, że bazujący na faktach scenariusz od początku miał swój potencjał, a telewizyjna prewizualizacja pomogła go ulepszyć.



Prewizy w krótkiej formie często są wprawką przed podjęciem tematu na dużą skalę. Tak było w przypadku „THX 1138 George’a Lucasa, „Dystryktu 9” Neila Blomkampa, czy chociażby „Galerianek” z rodzinnego podwórka. Po zauważeniu przez duże studia twórcy tych krótkich metraży dostali budżet na pełne wersje filmów. Dość ważnym przykładem będzie Paul Thomas Anderson. W wieku zaledwie 17. lat nakręcił paradokumentalny film o gwieździe porno „The Dirk Diggler Story”, który po dekadzie przekształcił w epicką opowieść „Boogie Nights”. Podobnie postąpił też z etiudą „Kawa i papierosy”. Krótka opowieść o zmieniających właścicieli banknotach stała się punktem wyjścia dla filmu „Hard Eight”. Twórca był jak dotąd nominowany do pięciu Oskarów a krytycy wróżą jego karierze ciekawą drogę.

Co więcej, historia kina zna sporo przypadków, gdy ten sam reżyser kręcił ponownie ten sam pełnometrażowy film, co jest już nie lada wyzwaniem. Trzeba się zmierzyć nie tylko z odbiorem przez widzów, ale również własnym talentem. Jakiś czas temu dla Filmwebu pisał o tym Radosław Osiński, nazywając to zjawisko mianem Autoremake. Jednym z pierwszych śmiałków był Cecil B. DeMille, który w odstępie trzydziestu lat nakręcił dwie wersje „Dziesięcioro przykazań”. Oprócz zmiany technologii (niemy film czarnobiały i kolorowy film dźwiękowy) twórca nieznacznie poprawił opowiadanie ograniczając moralizowanie. Podobnie postąpił Alfred Hitchcock – jego amerykańska wersja „Człowieka, który wiedział za dużo” była bogatsza psychologicznie i wycięto z niej czarny humor obecny w brytyjskiej wersji. Ale obok czynnika technicznego i finansowego równie ważne było uwspółcześnienie historii dla nowego pokolenia.

Michael Haneke w austriackim „Funny Games” szokował banalnością przemocy. W amerykańskiej wersji tego dzieła nie zmienił nic oprócz aktorów, języka i lokacji. I choć w tym wypadku remake nic nowego nie wnosił to reżyser chciał pokazać co myśli o Hollywood i ich sztucznym podejściu do… sztuki. Stąd ów niecodzienny zabieg – zrobić zgodnie z Ich życzeniem, ale zachować swój głos. Eksperymentatorem w dziedzinie remaków jest też Lars Von Trier, który do swego projektu „Pięć nieczystych zagrań” zaprosił Jørgena Letha, autora oryginału. Von Trier rzucił swemu mentorowi wyzwanie. Koncept polegał na przerobieniu pięciu wybranych scen z jego filmu „The Perfect Human” na nowo. Twórca ograniczony był pięcioma zasadami Von Triera: m.in. nakręcić film w najgorszym miejscu na świecie bez pokazywania go na ekranie, czy przerobić go w wersji kreskówkowej. W 2010 roku na festiwalu w Berlinie kontrowersyjny reżyser zapowiedział, że przed takim samym wyzwaniem postawi Martina Scorsese i jego kultowego „Taksówkarza”. Projekt jak na razie nie doczekał się jednak realizacji.

Sztuka samodoskonalenia nie jest łatwa i przybiera różne efekty. Jak widać największe wyzwanie sprawia jednak nowatorskie podejście do już raz zrealizowanego utworu. Dwa lata temu media informowały, że Grzegorz Hajdarowicz sfinansuje amerykański remake „Enaka” w reżyserii Sławomira Idziaka, twórcy Film Spring Open. Póki co nie ma dalszych newsów w tej sprawie, ale może to właśnie stąd narodziła się idea tworzenia prewizów na tegorocznych warsztatach FSO. To by oznaczało, że czasem chęć przerobienia własnego dzieła może zaowocować znacznie szerszymi rezultatami, bo oddziałującymi na nowe podejście do filmowej produkcji.

Przeczytaj też na temat Previsu

tekst ukazał się w miesięczniku Digital Vision

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz